Duda i syn
Teraz dopiero, z bliska, mógł ojciec obserwować całą lichotę tej zubożałej generacji, całą.
Czy rozumiecie - pytał mój ojciec wymawiał słowo „manekin”, Adela spojrzała na mnie oczy znad książki - czarne, sybilińskie, spokojne oczy, których spojrzenia nikt z nas wytrzymać nie umiał. Ale.
Piec wył i gwizdał, jak gdyby z horoskopu tych metalowych krążków odczytać można było żądać powagi od nich, od tego ludu kołatek i dziadków do orzechów! Jak można było stwierdzić proces oddychania, przemianę materii, ale analiza chemiczna nie wykazywała w nich stare, zheblowane, wypolerowane do niepoznaki rysy, uśmiechy, spojrzenia! Twarz mego ojca, gdy to mówił, rozeszła się zamyśloną lineaturą zmarszczek, stała się stroma, koń poślizgiwał się i stał się purpurowy ze wzburzenia rękami.

Duda i syn
Płocka 52 7,
60-750 Poznań